sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 25

Usnęłam na kanapie  tak jak stałam, rano obudził mnie hałas dobiegający z kuchni. Ospale powędrowałam w miejsce hałasu by ujrzeć Cass zbierającą z podłogi resztki sałatki czy cokolwiek to przedtem było. Spojrzała na mnie z pod jej długich rzęs i zaśmiała się słodko.
- Wiesz kochana, sałatka nie jest po to by nią rzucać - przeciągnęłam się.
- Ha ha ha. Gdybym to jeszcze zrobiła celowo. Tak, w ogóle czemu spałaś na kanapie? - wstała i wyrzuciła szczątki miski i jedzenie do kosza. - Minęłam się na dole z twoim kumplem...
- Kumplem?
-No...
-A no tak, był tutaj.. hm. poplotkować? - tsa, poplotkować.
- A wracając do tej kanapy - uniosła rozbawiona brwi.
- Ojejku, nie chciało mi się iść do pokoju. Po za tym było mi smutno bo ciebie nie było - pokazałam ząbki
- Uznałabym, że to słodkie, jednak to ty. - przewróciłam oczami i poszłam do łazienki ogarnąć się trochę. Westchnęłam do lustra widząc czerwony ślad na policzku. Czemu to do cholery nie schodzi?! I czemu Cass nic nie powiedziała?
Weszłam pod prysznic, ściągając przed tym stare ubrania i wrzucając je do kosza na pranie. Włączyłam gorącą wodę aby odprężyć ciało. Strumyk wody spływał po moich włosach oraz twarzy działając na mnie kojąco. Właściwie czemu nie jestem na nią zła. Zostawiła mnie. Westchnęłam cicho przypominając sobie wczorajsze po południe i tak właściwie już wieczór. Louis był taki... inny?
Wyszłam z kabiny i zawinęłam się w ręcznik. Wyszłam z łazienki zostawiając po sobie mokre ślady. Skręciłam do salonu gdzie siedział Chris. Strzeliłam sobie facepalm'a chcąc zawrócić, ale mnie zauważył.
- Hej ślicznoto. - przygryzł wargę skanując moje ciało. Oh, to takie typowe. Uśmiechnęłam się zalotnie odrywając go od mojego ciała.
- Witaj Christopher. - spojrzał mi się w oczy wstając.
- Wiesz, że źle może się skończyć paradowanie przy mnie w samym ręczniku? - podszedł bliżej naruszając moją bańkę osobistą.
- Wiesz, że paradowanie w samym ręczniku przy każdym osobniku płci przeciwnej może źle się skończyć? - puściłam mu oczko ledwo zauważając jak podchodzi krok bliżej. Nie przerywałam kontaktu wzrokowego. O, nie. Ja nie spękam. Był już na tyle blisko by dotknąć swoją klatką piersiową moją, ale nie odsuwałam się. Sięgną dłonią opadające pasemko moich włosów i założył mi je za ucho.
- Przyjdziesz dzisiaj na imprezę? - wyszeptał mi do ucha.
- To zależy - przygryzłam wargę.
- Od czego skarbie.
- Będzie alkohol? - zaśmiał się dziwnie strasznie.
- A jak by inaczej.
- Przyjdę.
- U Tomlinson'a o 21 - musnął ustami moje ucho i wyszedł. Hmm. Wygrałam?

(...)

Nie mówiłam Cass gdzie idę, po co jej to wiedzieć. Gdy była pod prysznicem ubrałam turkusową sukienkę i po prostu wyszłam. Telefon nie był mi za bardzo potrzebny więc go zwyczajnie zostawiłam na szafce obok łóżka.
Do domu Louis'a dotarłam 15 minut później, czyli standardowo byłam spóźniona. To na pewno nie było spotkanie biznesowe. Pół nagie dziewczyny tańczyły z ubranymi (niestety) mężczyznami i chłopakami. Oszczędziłam sobie pukanie do otwartych drzwi chociaż kultura tego stanowczo wymaga. Ale helooł, kto na takich ''domówkach'' jest kulturalny. Dajmy na przykład tą laskę z głowę między nogami kolegi. Dodajmy do tego iż zaraz będzie gadać z pełną buzią to już w ogóle zero klasy.
Przeszłam do równie zatłoczonego salonu, gdzie zauważyłam chłopaków i jakąś uroczą blondynkę. Siedziała na kolanach... Tomlinson'a uśmiechając się zalotnie. Oh, tak. Czyli wracamy do punktu wyjścia.
- Hej wszystkim - przywitałam się siadając na fotelu obok Chris'a. Ten uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- W końcu mamy naszą ślicznotę. Czyli co? Chcesz zatańczyć? - spytał Tay wstając.
- O nie stary, ona dzisiaj jest ze mną.
- Po moim trupie - przewróciłam oczami słysząc znów Tay'a. Nagle Louis wstał praktycznie ściągając z siebie blondynkę na co zaśmiałam się cicho.
- Spokój, ja z nią zatańczę. - powiedział.
- Um. Nie dzięki. Wezmę Math'a. - przygryzłam wnętrze policzka wstając do chłopaka. - A tak w ogóle, jestem Amanda - uśmiechnęłam się do dziewczyny z satysfakcją. O tak, widzisz? Woli mnie.
- Megan - powoli mnie zmierzyła jakby czegoś szukając. Zatrzymała wzrok na mojej szyi. Ugh. Tomlinson. Po jakiego kundla robiłeś mi tą cholerną malinkę?! Zakryłam ją szybko włosami i zwróciłam się znów do blondyna.
- Zatrzymamy się przy barze? - złapałam go za rękę czując na sobie spojrzenie Louis'a. Wściekaj się skarbie i łechtaj moje ego.
- Z przyjemnością Am - objął mnie w talii śmiejąc się.

Heeej. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze zagląda, jak nie to bida.
Czytasz-----> Komentujesz szkrabie