sobota, 29 marca 2014

Rozdział 18

Przejechał kciukiem po moich ustach drugą ręką nadal masując moje udo. Probowalam się wyrwać, ale ten krętym trzymał mnie dość mocno. Uśmiechnął się słodko chwytając mnie w  tali i unosząc do góry tak, że byłam znów zmuszona do niego przyledz. Zaciągnęłam się głośno powietrzem, gdy potarł palcem po mojej koronkowej bieliźnie.
- Louis... proszę - błagałam go już prawie.
- O co mnie prosisz kochanie? - spytał całując moją szyję.
-Żebyś przestał. - wysapałam jednocześnie chcąc go więcej.
- Ale czy ty chcesz abym przestał? Czy po prostu mam przestać, bo nie wypada? Bo jeśli to drugie, to mało mnie obchodzi co wypada a co nie. W tej chwili pragnę tylko ciebie. - cmoknął mnie w usta masując moją kobiecość przez cienkie majtki.
- Nie Lou. Ty chcesz po poprostu kogoś przelecieć. Kogokolwiek - stwierdziłam nie mogąc opanować rosnącego podniecenia w dole brzucha.
- Skąd ta pewność? Skąd pewność, że to właśnie ciebie nie pragnę Black?
- Bo to ty. - westchnęłam cicho opuszczając moją głowę na jego ramiona w geście rezygnacji.
- Nie chcę abyś tak myślała - szepnął mi we włosy i odstawił mnie na podłogę. - Zostaniesz tutaj ze mną na noc? - przeczesał nerwowo ręką włosy.
- Ale...
- Będę grzeczny - wtrącił szybko podnosząc ręce do góry.
- Okej - wspięłam się na palce i pocałowałam go szybko w nos. Warknął nie usatysfakcjonowany.
- Jesteś śpiąca?
- Trochę - przyznałam zapominając o tym co przed chwilą mi zrobił. Posłał mi nieśmiały uśmiech wyciągając do mnie swoją dłoń. Chwyciłam ją i zeszliśmy po krętych schodach na dół. Przeprowadził mnie przez mały korytarz i otworzył drzwi do jedynej tam sypialni.
- Mogę spać z tobą? To znaczy... Nie będzie ci to przeszkadzać?
- A co cię obchodzi czy będzie mi to przeszkadzać? - za późno ugryzłam się w język sądząc po jego przygaszonej minie. - Umm... To znaczy. Nie. Nie mam nic przeciwko abyś spał ze mną. - uśmiechnął się słabo i ściągnął spodnie, a potem reszte elegenckiego stroju. Został w samych czarnych bokserkach. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego wyrzeźbionego torsu i ramion. W końcu się ogarnęłam i spojrzałam na niego otumaniona. Zaśmiał się cicho wycągając do mnie koszulkę, którą przed chwilą wyjął z małej komody. Podziękowałam cicho i speszona weszłam do przytulnej łazienki. Zdjęłam z siebie sukienkę i szpilki, po czym naciągnęłam na siebie koszulkę. Nie ma mowy nie ściągnę tu stanika, nie przy tym zboczeńcu.
Weszłam z powrotem do sypialni i podeszłam do dość dużego łóżka, w którym nie znalazłam Tomlinson'a. Przykryłam się cieplutką pierzyną i zamknęłam oczy. Mam go zabić. Ale jak? Do jasnej anielki, JAK? On jest naprawdę fajny. Pomijając jego gorsze strony, których się dość dużo naliczyłam do całkiem sympatyczny chłopak. Kogo ja oszukuje, to dupek. Dupek, który mnie cholernie pociąga. Po chwili osamotnienia wyszłam z pokojju w poszukiwaniu Louis'a. Był w równie małej co tu wszystko kuchni i ... zmywał naczynia? Przetarłam nie dowierzając oczy i podeszłam bliżej. Nie, nie śniłam. On serio to robił.
-Pomóc ci? - spytałam stając za nim. Odwrócił się i wytarł ręcę.
- Skończyłem już - uśmiechnął się lustrując mnie od góry do dołu. Ech. Byłam pół naga. On zresztą też. - Wiem, że zachowałem się strasznie tam na górze, ale... - nie dałam mu dokończyć tylko wpiłam się w jego usta łapiąc go za szyję. Odwajemnił pocałunek domagając się dostępu do środka. Warknął gdy zaczepnie pociągnęłam go za włosy. Chwyciłam jego dłoń łapiąc po drodzę do sypialni miskę z gorącą czekoladą.

Przepraaaszam bardzo, ale jak napisałam w ostatnim poście zepsułam laptop i ciężko było mi pisać na tablecie. Next we wtorek.
Czytasz-----> Komentujesz
<3

czwartek, 27 marca 2014

Ważne

Hejka. Nie bądźcie źli ale zepsułam laptopa całkowicie i nie mam jak pisać a na tablecie jest to  cholernie męczące. Rozdział pisze na tym o to tablecie ale jak wiecie to trochę potrwa. Wybaczccie, błagam      LLove Ya<3

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 17

- Dlaczego nie założysz obcasów? Będziesz wyglądać elegancko. - zapewniła mnie Cass po raz tysięczny tego wieczoru.
- Ta. Ale to Louis nie muszę wyglądać elegancko. On pewnie przyjdzie w swojej koszulce i jeansach. - wzruszyłam ramionami wchodząc do łazienki. Poprawiałam makijaż gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cassie. Otwórz. - usłyszałam stłumione głosy a po chwili moja przyjaciółka stała prze de mną z parą obcasów.
- Dobrze ci radzę. Załóż je - zaśmiała się. Wywróciłam oczami ubierając je i powędrowałam do salonu. Stał tam Louis w garniturze i ze swoim złowieszczym uśmiechem. Szepnęłam do Cass bezgłośne 'dziękuje' i podeszłam bliżej niego.
- Hej Black - złożył pocałunek na moim policzku.
- Hej Tomlinson - zaśmiałam się cicho.
- Gotowa?
- Mhmmm... - sięgnęłam po moją torebkę i ruszyłam za nim do wyjścia. Przepuścił mnie w drzwiach i zaprowadził do windy. Weszliśmy do środka i zapadła niezręczna cisza.
- Co byś zrobiła gdybym cię teraz pocałował? - spytał nagle.
- Hę? - zbił mnie z tropu. Przysunął się niebezpiecznie blisko mnie.
- Co byś zrobiła gdybym cię teraz pocałował? - powtórzył pewniej.
- Zapewne bym ci przywaliła - zaśmiałam się chcąc już stąd wyjść.
- Czyli nic takiego - uśmiechnął się słodko po czym wpił w moje usta. Pociągnęłam go za włosy, gdy podniósł mnie zmuszając bym oplotła nogi w okół jego talii. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i w sekundę byłam z powrotem na własnych nogach.
- A jednak... - zamruczał zadowolony wychodząc z windy  kierując się do wyjścia. Stałam tam nie mogąc się ogarnąć dopóki drzwi nie zaczęły się zasuwać.
- Idziesz? - noga Lou zatrzymała je. Złapał mnie za rękę i poprowadził do czarnego Hammer'a. Jak na dżentelmen'a przystało pomógł mi usadowić się na fotelu, po czym obiegł pojazd i do niego wsiadł. Jechaliśmy w ciszy, aż podjechaliśmy pod mały domek na przedmieściach. Pomógł mi wysiąść, ujął moją malutką przy jego dłoń i powędrowaliśmy betonową ścieżką do drzwi. Wpuścił mnie do środka i zatrzymał w progu.
- Zamknij oczy - powiedział nagle.
- Po co? - lekko mnie to zaniepokoiło.Westchnął teatralnie sięgając po czarną chustę.
- Nie musisz zamykać, podejdź do mnie. - niepewnie wykonałam jego rozkaz, a on ob kręcił mnie, tak że stałam do niego tyłem. Materiał zawiązał mi na oczach i nastała ciemność. Moje zmysły się wyostrzyły, nigdzie go nie słyszałam. Chciałam zdjąć chustę, ale poczułam jak łapie mnie za rękę i przykłada ją sobie do ust, zostawiając na niej ciepłe pocałunki. Zaraz.. Czemu ciepłe?
- Zliż to - szepnął do mojego ucha przykładając mi moją rękę do ust. Wysunęłam ostrożnie język nie bardzo wiedząc czego się spodziewać. Ku mojemu zaskoczeniu moje kubki smakowe wyczuły ciepły smak dzieciństwa, a dokładniej czekoladę. - Przecież bym cię nie otruł - aż tak było widać zdziwienie na mojej twarzy? Znów sięgnął po moją dłoń idąc w nie znanym mi kierunku. Miałam nadzieję, że na nic nie wpadnę po drodze. Wyobraziłam sobie jak wpadam w ścianę i wybuchłam śmiechem.
- Black. Dobrze się czujesz? - zatrzymał się nagle.
- Umm... Chyba tak - przygryzłam wargę.
- Będziemy szli po schodach. Albo wezmę cię na ręce albo będziesz strasznie ostrożna.
- Ugh... Chyba wolę być ostrożna - co to to nie. Nie będziesz mnie macał zboczeńcu.
- Okej. Przed tobą pierwszy stopień. - szłam ostrożnie. W pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie i się zatrzymałam.
- Lou... - szepnęłam nie czując jego obecności.
- Tak? - podskoczyłam gdy poczułam go za sobą. Zaśmiał się cicho łapiąc mnie w talii. - Rozumiem, że nie dasz rady dalej iść?
- Mhmmm - zamruczałam. Obrócił mnie do siebie i kazał owinąć nogi w okół siebie. 5 sekund później byliśmy na miejscu. postawił mnie na nogi i zaprowadził na jakieś krzesło. Usiadłam mając już scenariusz jak to zgwałci mnie na nim. Przejechał mi palcem po policzku po czym odwiązał opaskę. Byliśmy na dachu domku. Wszędzie były pozapalane małe światełka, świeczki. Prze de mną stał stół. A na nim dwa talerze z jakimś daniem oraz wino w kieliszkach. Louis stał za mną opierając się na moim oparciu.
- Podoba się? Nie wiedziałem czy nie masz na coś uczulenia. Mam nadzieję, że nie.
- Tylko na orzechy.
- Na szczęście nie jadam orzechów więc jest dobrze - jakby odetchnął z ulgą?
- Wow... Louis. Nie spodziewałam się tego po tobie.
- Taaa. Ja po sobie też nie - zaśmiał się cicho podnosząc mój pod brudek. Polizał mnie po brodzie co wywołało mój chichot.
- Co ty robisz Tomlinson?
- Czekolady ci trochę zostało. - pocałował mnie w czubek głowy i usiadł na swoje miejsce. - Smacznego Black.
- Wzajemnie Louis - uśmiechnęłam się lekko i zabrałam się, za jak się okazało, chińszczyznę. - Kto to ugotował?
- Ja - przygryzł nerwowo wargę - Smakowało ci?
- Jest pyszne. A fakt, że sam to robiłeś dodaje temu czegoś uroczego - zaśmiałam się słodko. Zmrużył oczy.
- Nie jestem słodki - udał obrażonego.
- Mówiłam o jedzeniu, ale owszem jesteś. - puściłam mu oczko.  Wstał od stołu i ob krążył go aby dotrzeć do mnie.
- Uważasz, że jestem słodki? - och, tak Tomlinson. Pobawimy się.
- Jak miód - oblizałam moje pełne wargi gdy pochylił się na de mną.
- Wcale nie - szepnął mi do ucha zostawiając pod nim pocałunek.
- A wcale, że tak. - równie szybko co on odeszłam od stołu zostawiając go samego. Nie przeszłam jakiś 10 kroków gdy już był przy mnie.
- Uważasz, że to iż chcę przelecieć cię tu i teraz bez żadnych zobowiązań jest słodkie? - punkt dla ciebie napaleńcu.
- Nie, nie uważam - skierowałam się do wyjścia.
- Oj, świrowałem. Mała. Wróć tu - zażądał.
- Pieprz się Tomlinson - pisnęłam gdy jego ręka znalazła się pod moją sukienką. To nie był dobry pomysł ją zakładać. Przy nim powinnam mieć przynajmniej pas cnoty jak w ta laska w parodii Trzystu Spartan.
- Tylko z tobą - pocałował mnie w policzek. No to po mnie.

Przepraszam was baardzo. Zepsułam laptop i musiałam czekać aż jeden dzień aż się o dziwo sam naprawi. Rozdział dłuższy niż zwykle. Mam nadzieję, że się podoba. 
Next we wtorek lub środę. 
Czytasz---> Komentujesz
Zapraszam na mój tt jeśli macie pytania :)

czwartek, 20 marca 2014

Hejka

Rozdział pojawi się jutro, czyli piątek gdyż chcę aby był dłuższy od ostatnich. Mam dla was propozycję. Chciałabym... Co ja mówię... Moim marzeniem jest aby mój blog czytało mnóstwo osób. Niestety nie jestem za dobra w reklamach. Moglibyście mi troszkę pomóc? W zamian ja pomogę wam. Zrobię zakładkę " Blogi czytelników " gdzie możecie w komentarzu dać link do swojego bloga. Rozgłoszę je jeszcze na tt. Ja pomogę wam, a wy mi. Co wy na to?
#ilysm
I zapraszam na mojego tt, który jest w zakładach :D

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 16

- Zarywasz do mojego kumpla? - podskoczyłam, gdy Louis zmaterializował się koło mnie.
- Nie twoja sprawa - odszczekałam.
- Owszem moja - zarzucił mnie sobie na ramie i wyszedł z wody. Położył mnie na ręczniku głaszcząc mój policzek.
- Jesteśmy w miejscu publicznym Tomlinson - przygryzłam wargę.
- Ohh Black. Po co tak się stawiasz? - puścił mi oczko masując ręką moje udo. - Mogę cię gdzieś zabrać? - może? Nie, nie może. Chociaż... To może być moja szansa aby... aby go zabić? Tak, zabić. Muszę to zrobić. Zdałam sobie sprawę, że mnie obserwuje i wpiłam się w jego usta sama nie wiem po co. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie napierając na mnie ciałem.
- Nie chce przeszkadzać, ale... - oderwał się o de mnie i spojrzał na intruza. Prawie zapomniałam, gdzie jestem. Wstał i podał mi rękę po czym skinął głową wracając do chłopaków. Koło mnie stała Cass z ironicznym uśmieszkiem.
- Nie osądzaj - burknęłam. Zaśmiała się cicho siadając na swoim ręczniku.
- To było słodkie - zaćwierkała zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Skąd oni się tu wzięli? - spytałam dołączając do niej.
- Chris zadzwonił i go poinformowałam o naszych planach.
- Zapomniałaś tylko spytać się mnie o zdanie - oburzyłam się.
- Nie mów, że ci się nie podoba - zdjęła okulary i puściła mi oczko.

(...)

- Am... - zostałam wybudzona  z mojej drzemki. - Amanda
- No wstaje wstaje - Cassie siedziała koło mnie po turecku. Nigdzie nie było widać chłopaków.
- Chłopaki już poszli. Musieli coś załatwić - ta, wiadomo - Louis kazał ci powiedzieć, żebyś ubrała coś ładnego i była gotowa na 18. Mówił coś o kolacji.
- Umm... Okej. - kolacji? Czy pod kolacją kryje się dobranie się do mnie w chwili słabości? Bo jeśli tak to ta kolacja wcale nie wydaję się być dobrym pomysłem.
Zebrałyśmy swoje rzeczy i wsiadłyśmy do samochodu. Włączyłam radio odjeżdżając z parkingu. Pomiędzy mną a Cass zapadła dziwna cisza. Co było niemożliwe z tą katarynką. Gdy stanęłyśmy na świetle spojrzałam na nią wystukując paznokciami rytm na kierownicy. Była zamyślona i wyraźnie ją coś martwiło.
- Mogę cię o coś spytać? - spytała w końcu. Ruszyłam z miejsca kierując się do hotelu.
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niej. Przygryzła nerwowo wargę wpatrując się w daleką przestrzeń jakby czegoś szukała.
- Jak udaje ci się być taką obojętną do chłopaków?
- Nie rozumiem - zmarszczyłam czoło.
- Nie interesuje cię czy zadzwonią, wrócą, zostaną. Dlaczego?
- Bo oni zawsze wracają - zaśmiałam się cicho.
- Skąd ta pewność?
- Każdy facet jest taki sam. Może kryć się pod uroczym, flirciarzem czy biznesmenem, ale zawsze jest taki sam.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Nie wkręcaj się w ich gierki to wróci szybciej niż myślisz.
- Skąd wiesz...
- Znam cię - przerwałam jej śmiejąc się. - To co pomożesz mi uszykować się dla tego kretyna? - poruszyłam zabawnie brwiami wywołując jej chichot.

No to mamy 16 rozdział.
Mam do was prośbę. Reklamujcie mój blog. To dla mnie ważne. 
Czytasz---> Komentujesz
Next w środę lub czwartek 
#ily

środa, 12 marca 2014

Rozdział 15

- Wszystko okej? - spytał Math, gdy odebrałam w końcu od niego telefon. Siedziałam na swoim łóżku po turecku nie mogąc pojąc co się nie dawno stało.
- Mhmm... - wyburczałam.
- Na pewno? Louis wrócił na imprezę podobno od ciebie strasznie wkurzony. Coś mu zrobiła? - zaśmiał się. Ja?! Co chyba on mi robi?!
- Taaa. Był, ale poszedł.
- Co chciał?
- Nic takiego - skłamałam. A co niby miałam mu powiedzieć? Twój kumpel przyszedł mnie przelecieć, a że dałam mu kosza to zrobił z siebie dzieciaka, naburmuszył się i poszedł. To brzmi nawet idiotycznie.
- Nic takiego? Wyprowadziłaś go tak z równowagi jak nikt nigdy - wybuchnął śmiechem. Mi nie było do śmiechu. - Podziwiam cię słońce.
- Nie jesteś zły za tą akcję na imprezie? - spytałam podciągając nogi pod brodę.
- No co ty. Bywało gorzej. Nie przejmuj się. - cmoknął mi do słuchawki. - A właśnie Chris kazał ci powiedzieć, że wpadnie rano.
- Nie.. - powiedziałam zbyt szybko. Miałam ich trochę dość. Nic do nich nie miałam, ale jednak musiałam odpocząć.
- Dlaczego?
- Umówiłam się z Cass, moją przyjaciółką i idziemy przejść się po mieście. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Miałam iść z nią, ale nie koniecznie jutro.
- Mogę iść z wami? - spytał z nutką nadziei. Ech... jaka irytująca jest ta słodycz w nim.
- To ma być babski dzień - wzruszyłam ramionami jakby miał to zobaczyć.
- No okej. Dzwoń jak coś. Miłej nocy. Albo tego co z niej zostało - zachichotał i się rozłączył.
- Taa - powiedziałam już sama do siebie kładąc telefon na komodę. Dochodziła 3:00. Nie wiem czy uda mi się zasnąć.

(...)

Udało mi się zasnąć. Z trudnością, ale jednak udało. Cass siedziała przed telewizorem jedząc jajecznicę.
- Zrobiłam ci herbatę, ale chyba już wystygła - stwierdziła dokańczając posiłek i wkładając talerz do zmywarki.
- Mhmmm. Trochę. - wylałam ją do zlewu siadając na stołku. - Pójdziemy gdzieś dzisiaj? Nie wiem. Na plażę, zakupy czy co tam chcesz?
- Na plaże - uśmiechnęła się radośnie. Za tą radość z życia ją kocham. Kiedy ja zaczynam marudzić ona zaraża mnie śmiechem. Ubrałam krótkie spodenki, bokserkę i poszłam umyć zęby. - Am...
- Noo.
- A strój kąpielowy? - słusznie zauważyła. Ubrałam mój czarno-niebieski strój kąpielowy i z powrotem nałożyłam ubrania. Do zestawu dołożyłam sandały i byłam gotowa. - Masz - podała mi czarne okulary przeciwsłoneczne. Spojrzałam na nią pytająco. - No co? Ja też mogę ci coś czasem kupić - wyszczerzyła się i pociągnęła mnie do wyjścia.

(...)

Zaparkowałam na parkingu przy samej plaży. Wyciągnęłam wcześniej zapakowane ręczniki i samoopalacz po czym ruszyłam za Cass do 'zarezerwowanego' przez nią miejsca. Nasmarowałyśmy się nawzajem i plackiem ułożyłyśmy na ręcznikach.
- Kiedy idziesz do pracy? W końcu jest wtorek - ma rację. Ed nie dzwonił przez sprawę z Louis'em. W gazecie czytałam o zaginionych mężczyznach. Ale to nie moja sprawka. Czyżby mnie zastąpił? Nie, to nie możliwe. Ja, zajmuję się czymś poważniejszym i tyle.
- Nie ma roboty - odpowiedziałam uśmiechając się sama do siebie. Robota zawsze jest.
- Idziemy popływać? - spytała po dłuższej chwili ciszy.
- Pływać? - zamruczałam z grymasem.
- Tak. Pływać. No chodź
- A co z rzeczami?
- Daj spokój. Nikt ich nie zabierze. - pociągnęła mnie do wody. Odłożyłam okulary i poszłam z nią. Palcem u stopy sprawdziłam temperaturę wody i zostałam wepchnięta do wody. Zachłysnęłam się czując w buzi i nosie wodę. Silne ramiona przyciągnęły mnie do siebie. Wyplułam wodę na owego osobnika co skomentował fuknięciem.
- Znów się spotykamy Black - musnął moje usta. No proszę. Pan Louis przyszedł mnie nękać. Odepchnęłam go od siebie.
- Co ty tu robisz?
- To samo co ty kotku - zaśmiał się jakbym była nie mądrym dzieckiem, które powiedziało głupotę.
- Przyszedłeś się opalać? - puściłam mu zaczepnie oczko. Zmrużył oczy i podniósł mnie do góry po czym wrzucił pod wodę. Wyłowił mnie z uśmiechem pełnym satysfakcji.
- Dokładnie - znów musnął moje wargi.
- Nie rób tego - starałam odsunąć się od niego, ale na nic. Przysunął się jeszcze bliżej i przejechał zębami po mojej szyi.
- Czego? - mruczał do ucha.
- Te.. ego - wysapałam. Nie. Wcale mi się to nie podoba. Zanurkowałam unikając jego dotyku i odpłynęłam trochę dalej. Cass pluskała się w najlepsze z Chris'em i Math'em, a Tay stał na brzegu machając do mnie. Oj Chris chciałeś mnie przestraszyć, że na trzeźwo inni? Zaśmiałam się odmachując zalotnie.

Wybaczcie. Naprawdę nie chciałam, ale byłam zmuszona z powodu braku czasu. Jeszczze nauka i to wszystko to jak na mnie za dużo. 
Next powinien pojawić się w sobotę 
Czytasz--->Komentujesz xx

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 14

Pobudka nastała coś za szybko. Z mojego pięknego snu wybudziło mnie walenie do drzwi apartamentu. Zerknęłam na zegarek. Była 2 nad ranem. Wstałam ociągając się znacznie. Kogo przywiało w moje skromne progi o tej godzinie. Założyłam na siebie szlafrok w kolorowe plamy i ruszyłam w stronę hałasu.
Na stole był bałagan. Powinnam tu posprzątać. Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam na klamkę wcześniej przekręcając zamek. Ciemna postać chwyciła mnie za nadgarstki i trzaskając drzwiami pchnęła mnie na ścianę przyciskając usta do moich. Jęknęłam cicho zdezorientowana. Otworzyłam oczy. Przyciemnione tęczówki Tomlinson'a wpatrywały się we mnie rozbrajając mnie na małe kawałeczki. Przełknęłam głośno ślinę czekając aż mnie puści i jak na imprezie wyjdzie. Ale to się nie stało. Po prostu tam stał i obserwował mój najmniejszy ruch. Poruszyłam się nie spokojnie gdy zacieśnił uścisk. Przysięgam, że będę miała przez niego siniaki.
Czułam od niego alkohol, ale jakoś nie przeszkadzało mi to w tamtej chwili. Chciałam tak trwać z nim aż do rana. Chociaż nie. Ręce mi drętwiały, a jego wzrok zaczynał działać mi na nerwy.
Kiedy miałam zamiar mu się wyrwać,  pochylił się na de mną i oparł swoje czoło o moje. Potarł opuszkami palców moje obolałe nadgarstki i rozluźnił uścisk.
- Nienawidzę cię - szepnął utrzymując kontakt wzrokowy.
- Hmm... Dobrze wiedzieć. - fuknęłam - Nie wiem w takim razie po co tu przylazłeś skoro... - przycisnął swoje wargi do moich uciszając mnie.
- Zamknij się - przygryzł moją wargę po czym podniósł mnie do góry. Oplotłam swoje nogi wokół jego talii, a mój szlafrok nie wiem w jaki sposób znalazł się na podłodze. Muskał delikatnie moje usta, a za chwilę domagał się abym pozwoliła mu wsunąć swój język do środka. Oczywiście pozwoliłam mu bez sprzeciwów. Jedne chciało zdominować drugie co ciągle kończyło się warknięciem Louis'a w moje usta. Tomlinson ciągle gdzieś się przemieszczał, ale nie byłam wstanie ocenić gdzie dopóki nie poczułam na plecach mojego miękkiego łóżka. Nie przestawał pieścić moich warg. Jedną ręką trzymał moją głowę, a drugą sięgał do rozpięcia mojego stanika.
Pisnęłam szybko odsuwając się od niego, gdy miętowa koronka miała spaść z moich ramion. Odnalazłam szybko mój szlafrok i nałożyłam go na ramiona. Wytarłam swoją twarz z łez i rozpuściłam włosy by nie widział jaka jestem czerwona.
- O co chodzi? - spytał wchodząc za mną do salonu. Otworzyłam frontowe drzwi na oścież nie patrząc na niego.
- Powinieneś już iść - powiedziałam drżącym głosem. Podszedł do mnie pewnie łapiąc mnie za podbródek abym  spojrzała na niego. Na jego usta od razu wkradł się grymas niezadowolenia.
- Coś ci zrobiłem?
- Nie. - unikałam jego wzroku.
- Czy coś ci zrobiłem? - powtórzył z naciskiem.
- Louis... Po prostu wyjdź - westchnęłam ciężko.
- Amanda. Proszę... Ja - odsunęłam się gdy próbował objąć mnie i przytulić.
- Wyjdź - szepnęłam. Przeklął pod nosem i wrócił do mojego pokoju. Zdezorientowana poszłam za nim. Stał przy moim łóżku z założonymi rękoma.
- Nie wyjdę dopóki nie wyjaśnisz mi czemu nie chciałaś się ze mną przespać?! - otworzyłam szeroko oczy. Go chyba do końca posrało.
- Bo nie mam ochoty?! A po za tym nie robię tego ze wszystkimi, kiedy tylko chcą i gdzie chcą - fuknęłam poirytowana. Uśmiechnął się ironicznie.
- To tylko seks, Black. Co ty się tak spinasz?
- Tylko?! Nie, Tomlinson. To nie jest tylko. Wyjdź. Po prostu wyjdź! - wrzasnęłam. Podszedł do mnie powoli nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wyglądasz na taką, która lubi - szepnął. -  Ale no trudno. A mogliśmy się tak dobrze bawić - zaśmiał się dziwnie strasznie, musnął moje wargi nim zdążyłam się zorientować i wyszedł. Najnormalniej w świecie wyszedł.

Soooł. Jest next.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam.
Next w piątek lub sobotę. 
Czytasz----> Komentujesz 

  


poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 13

Wróciłam do domu w złym humorze. Czemu akurat go miałam uwodzić. To czyste tortury. Mam ochotę to rzucić i iść w cholerę. Ale nie mogłam. Nie mogłam zostawić Cass, a zwłaszcza nie mogłam pozwolić aby Ed mnie zabił. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl. Nie zrobił by tego. Chce mnie tylko przestraszyć. Prawda? Mogę się mu sprzeciwić i nic z tym nie zrobi. Mogę to zrobić.... Nie, wolę nie wystawiać go na próbę.
Zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Cassie jak mówiła wyszła z 'uroczym' zostawiając mi małą karteczkę. Mogła napisać sms'a. A nie, nie mogła. Wyłączyłam telefon. Do imprezy zostały 3 godziny. Jezu, jak ten czas leci.
Osuszyłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Zrobiłam lekki makijaż podkreślając oczy kredką. Ubrałam się w moją starą miętową sukienkę sięgającą do połowy ud i czarne balerinki. Miałam dość szpilek. Chris jak obiecał napisał mi adres jego miejsca zamieszkania.
Wyszłam z apartamentu koło 21:30. Nie lubię być jedną z pierwszych osób na imprezie. Wsiadłam do auta i zaparkowałam przecznice dalej od mojego celu. Wolałam nie ryzykować wybicia szyby lub czegoś takiego. Dumnym krokiem powędrowałam w stronę hałasu. W sumie zapowiadało się obiecująco. Na pierwszy rzut oka żadnych nadętych 'biznesmenów' w wieku mojej mamy.
Trawnik był obładowany już lekko nachlanymi ludźmi. Przeciskałam się między nimi aż w końcu dotarłam do drzwi otwartych na oścież. Nigdzie nie widziałam Chris'a. Wędrowałam pomiędzy tańczącymi ciałami.
- Am - ktoś objął mnie w talii przyciągając do siebie. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna  z promiennym uśmiechem. A podobno na trzeźwo są inni. Zaśmiałam się ze swojej głupoty. Oni pewnie już tu wstawieni na maksa.
- Hej Math - uśmiechnęłam się. Chyba go najbardziej polubiłam.
- Super, że przyszłaś. Te laski co zaprosił Chris są beznadziejne. W ogóle nie potrafią się ruszać. - zrobił dziwną minę. Jakby był zniesmaczony. - Zatańczysz ze mną? - ukazał rząd białych ząbków.
- Z przyjemnością - zachichotałam gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
Tańczyliśmy blisko siebie co chwilę któreś się o siebie ocierało. Przyznaje, ten o to blondyn potrafi się ruszać. Byliśmy główną atrakcją chyba tam. Nagle wszyscy zwrócili się do nas twarzami obserwując jak zwinnie poruszamy się po parkiecie.
Złapał mnie w talii spoglądając na  każdy mój ruch. Poruszałam biodrami w rytm muzyki nie przejmując się publiką. Usłyszałam gwizdy za sobą na co zaśmiałam się melodyjnie. Muzyka ucichła w chwili gdy ktoś odciągnął mnie od Math'a i pociągnął za sobą.
Spojrzałam do góry i ujrzałam wściekłego Louis'a.
- O co ci chodzi stary? - fuknął blondyn. Tomlinson zacisnął uścisk na moim nadgarstku na jego słowa.
- Nie zbliżaj się do niej - odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Ona chyba ma sama prawo powiedzieć czy mam się do niej zbliżać czy nie. - odszczekał Math.
- Czyżby... - Louis zmrużył oczy. - Nie zbliżaj się do niej. Jasne?! - warknął puszczając mnie i kierując się w jego stronę.
- Wyluzuj stary. Am chcesz z nim iść czy ze mną tańczy... - nie dokończył bo Tomlinson wymierzył mu lewy sierpowy prosto w twarz. Odciągnęłam go szybko od niego przerażona.
- Louis błagam. Louis... - prosiłam nie dowierzając co właśnie się stało. Nie słuchał. Blondyn dostał drugi raz co go powaliło na ziemię. - Louis, chodź. Błagam cię. - oczy mi się zaszkliły. Do cholery jasnej czemu chce mi się płakać. Pociągnęłam go w swoją stronę patrząc mu w oczy. Potarł zakrwawionymi palcami mój policzek i dopiero w tedy uświadomiłam sobie, że łzy wydostały się z moich oczu. Odzyskał nad sobą kontrolę i biorąc mnie za rękę wyprowadził z tłumu. Weszliśmy po schodach na piętro gdzie o dziwo było pusto. Wprowadził mnie do jakiegoś pokoju i przytulił mocno. Nie mogłam złapać oddechu. Nie przez to, że tak mocno mnie tulił, ale przez to, że nie mogłam się uspokoić. To znowu się dzieje. Atak histerii. Nie miałam go od liceum.
- Am... Oddychaj. Spokojnie. Nic się nie dzieję - uspokajał mnie. Jego głos naprawdę działał kojąco. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca i odpływałam. Czkałam coraz ciszej, aż w końcu przestałam. - Już dobrze. - głaskał mnie po głowie. Powoli nie odciągając mnie od siebie szedł w stronę jakiegoś pomieszczenia, które okazało się łazienką. Usiadł na brzegu wanny, a mnie usadził na swoich kolanach. Spojrzałam na niego pytająco, a on ignorując to sięgnął po ręcznik i zaczął wycierać moją napuchniętą już pewnie twarz od płaczu. Zabrałam twarz i sięgnęłam już drugi raz po jego ręce aby je opatrzyć. Miał rozcięte wczorajsze rozcięcie. Ludzie. Jak tak można obchodzić się ze swoim ciałem. Syknął cicho, a ja w ciszy umyłam mu je pod letnią wodą. Zeszłam z jego kolan i zajrzałam do szafki nad zlewem. Znalazłam tam tylko plastry i trzy bandaże, więc zawinęłam jego ręce wychodząc do sypialni. Było mi tak strasznie głupio, że się tak rozryczałam. Sięgnęłam za klamkę chcąc jak najszybciej wydostać się stąd.
- Amanda - odwróciłam się by spojrzeć na jego smutną twarz. Przekręciłam głowę na bok. - Ummm... Dzięki. - skinęłam głową i skierowałam się na dół. Po drodze już nikt mnie nie zatrzymywał. Wyszłam z budynku i obrałam na cel mój samochód. Odpaliłam silnik. Jadę na rezerwie. Co? Przecież rano był zatankowany. Ugh... Westchnęłam poirytowana i ruszyłam na stację benzynową. No cudownie do tego telefon mi się wyładował. Czy może być jeszcze... Nie, czekaj. Nie mów tego. Skarciłam się. To zawsze kończy się źle.
Mój chory mózg potrzebował odpoczynku. Rzuciłam balerinki w kąt, a sukienkę złożyłam i położyłam na krześle obok łóżku. Podłączyłam telefon i zasnęłam.

Sorki za opóźnienie, ale miałam mały problem. 
next w środę
czytasz=komentujesz
Proszę o przynajmniej 6 komentarzy : )