Przebrałam się, wytrałam twarz i wróciłam do Louis'a. Klepnął miejsce obok siebie i opatulił mnie swoimi ramionami, gdy już byłam na łóżku. Nie pojmowałam co się stało. Jakim cudem on nie jest na mnie zły. Przecież... chciałam go zabić.
- Gdybym się nie obudził zabiłabyś mnie - poczułam jego ciepły oddech na karku. Aż tak długo nad tym myśłał?
- Wiem Lou - łza spłynęła po moim policzku mocząc poduszkę. - Tak bardzo chcę cofnąć czas - mruknęłam. Pocałował mnie w tył głowy i zasnęłam.
(...)
Obudziły mnie słodkie buziaki składane na moim policzku, czole i szyi. Mruknęłam zadowolona, gdy pociągnął mnie za dolną wargę.
- Dzień dobry kochanie - kochanie? Coś mnie ominęło. Taa. Ta noc.
- Hej Lou. - otworzyłam oczy by ujrzeć rozpromienioną twarz Tomlinsona. Pochylał się na de mną w samych bokserkach. Um.. Co za widok. Jego ciało pokryte tatuażami i kolczyki w wardze i brwi.
- Mógłbyś się ubrać - zaśmiałam się.
- Aż taki obrzydliwy jestem? - wyszczerzył się.
- Wręcz przeciwnie. Rozbudzasz mnie - cmoknęłam go w kącik ust. Przygryzł wargę i wpił się w moją szyję. - Lou. To gilgocze. - wiłam się czując jak jego język zatacza kółka na mojej skórze. Syknęłam z bólu gdy zębami przejechał... Nie, nie, nie. - Tomlinson, ty debilu. Nie mów, że zrobiłeś mi malinke na szyi! - zepchnęłam go z siebie i pobiegłam do lustra. Ugh. Jest. - Zabije cię - rzuciłam się na niego, ale w pore zareagował i wylądowałam na jego torsie. Śmiał się chwilę, a potem umilkł głaszcząc mnie po głowie.
- Musiałem cię zaznaczyć
- Hę? A co ja terytorium?! - oburzyłam się.
- Nie. Jasne, że nie. Po prostu wszyscy muszą wiedzieć, że jesteś moja - cmoknął mnie w czubek głowy. Jaka twoja czubie?!
- To znaczy? - zachęcałam by kontynuował.
- Skoro jesteśmy razem...
- Co? - otworzyłam szeroko oczy wstając. Przyciągnął mnie znowu do siebie karząc się uspokoić.
- Am. Kochanie, chciałaś mnie zabić w nocy. Nie pamiętasz?
- Ale co to ma wspólnego z byciem razem.
- Nic - wzruszył ramionami. - Powinienem cię zabić kiedy ty to chciałaś zrobić - przełknęłam głośno śline czekając na to co ma do powiedzenia. - Ale nie chcę cię tracić, więc uczciwie będzie jak po będziesz trochę ze mną. Tak na pokute. - zaśmiał się. Zapewne z mojej miny - Nie patrz się tak na mnie. Wiem, że mnie lubisz - puścił mi oczko.
- Ta. Ale mam nadzieję, że to nie wiąże się z sypianiem z tobą.
- Jeśli nie chcesz - uśmiechnął się słabo - Nie martw się. Nic ci nie zrobi. - podniosłam na niego zmęczony wzrok.
- Pewny?
- Na 100% - uniósł mój podbrudek lekko cmokając moje usta. - Zrobiłem śniadanie. Zjemy i odwiozę cię do domu. Muszę coś załatwić.
- Okej - przygryzłam wargę. Nadal nie docierało do mnie jakim cudem mi wybaczył.
(...)
- Mogę przyjechać po ciebie wieczorem? Pójdziemy z chłopakami gdzieś. - spytał, gdy wysiedliśmy z windy.
- Chciałabym, ale nie mogę. Obiecałam Cass, że poszalejemy dzisiaj.
- Może jechać z nami - cmoknął mnie w głowę.
- Mhm. Kuszące, ale nie skorzystam. Odpoczywam od was - zaśmiałam się cicho.
- Odpoczywasz o de mnie - przycisnął mnie do ściany masując moje udo. Miałam w tedy taką ochotę się na niego rzucić, ale opanowałam swoje brudne myśli.
- Tak. Dokładnie - mruknęłam. Puścił mnie i odprowadził pod drzwi skradając szybko całusa i obiecując, iż wkrótce zadzwoni. Nie spiesz się Tomlinson.
W apartamencie panowała grobowa cisza. Na paluszkach dotarłam do sypialni Cassie i aż podskoczyłam słysząc głos za sobą.
- Mogę wiedzieć co ty wyrabiasz? - moja przyjaciółka stała z kubkiem kiślu w ręcę za mną.
- Szukałam cię. - wyszczerzyłam ząbki.
- To po co się skradałaś.
- Myślałam, że śpisz - ściągnęłam z nóg szpilki i ułożyłam je koło sofy.
- Jest 9.00. Od kiedy ja tak długo śpię?
- W sumie. Nie wiem. - uśmiechnęłam się. - To co. Gdzie dzisiaj idziemy?
- Może do galerii? Nie mam co włożyć na pierwszy dzień szkoły. Ale ty lepiej opowiadaj co z Lou.
- W sumie możemy iść. A z tym bałwanem... Dużo by mówić.
- Mam czas - usiadła wygodnie w fotelu wyczekując, aż zacznę mówić.
No więc opowiedziałam jej o wszystkim. Wszystkim, nie w liczając oczywiście tego, że chciałam go zabić. Zakończyłam moją opowiastkę i wzięłam głęboki oddech.
- Wow. Czyli jesteście teraz parą? - spytała podsumując.
- Można to tak ująć. - wstałam chcąc wziąć prysznic i się przebrać.
- Jest uroczy w stosunku do ciebie. - zatrzymała mnie, gdy byłam przy drzwiach. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Też tak sądzę.
Sooł. Jest już 21 rozdział. Bardzo się cięsze, że czyta mój blog powiedzmy przynajmniej te 5 osób ^^ Kocham was xx
Czytasz----->Komentujesz
Next w weekend
No no, ciekawe ile ta pokuta będzie trwała :) coś czuje, że Lou w końcu się nie opanuje i wiadomo co będzie.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak każdy :*
Czekam na nexta.
Weny x
@JuliaKlove1D
Jestem pełnąpełna podziwu, że Lou jeszcze wytrzymuje. Czekam na next *.*
OdpowiedzUsuń@Mooooniczka
Cudny
OdpowiedzUsuń