Jak na porządnych ludzi przystało pożegnaliśmy się przed dzisiątą i ruszyliśmy w drogę powotną. Jechałam za Lou, który co chwilę mnie rozpraszał dzwoniąc aby upewnić się czy wszystko gra.
- Tak, idioto. Przestań dzwonić - powiedziałam króryś raz z kolei. Śmiała się w tedy tylko i rozłączał aby za 10 minut znów przerwać moją ciszę.
Kiedy skręcił w swoją stronę, a ja pojechałam w swoją mój telefon znów zaczął wibrować. Włączyłam na głośno mówiąc lekko już zirytowana jak i rozbawiona.
- Czego znowu? - przygryzłam wargę czekając na odpowiedź.
- Och, Black. Czyżbyś była zajęta? - odezwał się Ed po drugiej stronie. Nie zapowiada się miła pogawędka.
- Umm. W sumie jadę samochodem. Coś ważnego? - skręciłam w lewo, kierując się do hotelu.
- Coś interesującego napewno. - do rzeczy Edward'zie do rzeczy. - Tak, to coś ważnego. Za ile będziesz w apartamencie?
- 5 minut. - rozłączył się w chwili, gdy wjechałam na parking. Niepewnym krokiem ruszyłam na górę. Ed stał przy drzwiach z jakąś kopertą.
- Dobry czas Black - przewróciłam oczami.
- A więc co jest tak bardzo ważnego?
- Twoja dyscyplina i dane słowo oczywiście. - uśmiechnął się nie za bardzo przyjemnie. Wpuściłam go do środka i ściągnęłam buty.
- Tak? - rzucił mi na stół ową kopertę. Wyciągnęłam z niej parę zdjęć, na których leżę z Lou w łóżku. On mnie obejmuje, a ja wtulam się w jego tors. O cholera...
Spojrzałam na niego udająć niewzruszoną co go najwyraźniej tylko bardziej rozłościło. Co za kretyn zrobił i wysłał te zdjęcia?! Obiecuję, że dorwę i zabiję.
- Powiesz mi co to znaczy? - uniósł jedną brew.
- Skoro muszę - uśmiechnęłam się ironicznie. O tak, babe. Amanda powraca.
- Słucham - usiadł obok mnie na kanapie.
- Nie mogłam go zabić...
- Bo? - westchnęłam teatralnie.
- Daj mi dokończyć, a nie wcinasz się w każde moje słowo - zmierzył mnie uważnie skanując moje ciało. Gdy jego wzrok padł na mojej szyi wciągnął głośno powietrze.
- Zaznaczył cię - zakryłam szybko to włosami.
- Jak spałam - broniłam się.
- Dopuściłaś go za blisko siebie. Miałaś zrobić to szybko i skutecznie, a z tego co widzę nie masz nawet zamiaru tego zrobić.
- Mam zamiar! - stanęłam zaraz za nim. W jednej chwili trzymałam się za piekący policzek. Przyłożył mi. Najnormalniej w świecie dostałam z liścia.
- To działaj słońce - mruknął ciągnąc mnie za podbrudek. Byłam milimetry od jego ust. - Bo inaczej wiesz co się stanie. Ma być dystans i kontrola.Wiem, że na niektórych działasz aż nad to, ale opanuj się. - szepnął szczerząc się. - Zrozumiano?
- Tak - przełknęłam ślinę gdy przystawił swoje usta tuż przy moim uchu.
- Grzeczna dziewczynka. - odepchnął mnie lekko. - Sory za ten policzek, nie pozwolę aby mój pracownik podnosił na mnie ton. Do następnego Black - rzucił na odchodne - A i jutro podeślę ci jakiegoś typa, co raz więcej wyrzutków na tym świecie - cmoknął z dezaprobatą i zamknął za sobą drzwi. A ja po prtostu stałam z otwartą buzią patrząc się na nie. Czy on mi właśnie przywalił?!
Next po weekendzie x
Czytasz---->Komentujesz
No kochanie, doczekałam się. Myślałam, że już go nie dodasz :D (nie żebym narzekała). Biedna Am. Jestem ciekawa jak ona z tego wybrnie :D
OdpowiedzUsuńOna i tak nie zabije Lou. Nie jest w stanie, bo coś do niego czuje! :)
OdpowiedzUsuńAle bić jej nie musiał.
Czekam nn kochana x
Weny <3
@JuliaKlove1D