środa, 12 lutego 2014

Rozdział 8

- Idziesz dzisiaj ze mną na imprezę. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam siadając na przeciwko przyjaciółki, gdy ten ciołek już poszedł. Tak jak się spodziewałam nie posprzątał potłuczonego naczynia. Cass to zrobiła.
- Firmowa impreza? - spytała podnosząc jedną brew z nad książki.
- Nope - uśmiechnęłam się złowieszczo. - Kolega przyjedzie o 20.00. Organizuje imprezę. I nas zaprasza. - ten pomysł widocznie jej pod pasował, uśmiechnęła się słodko i odłożyła lekturę na bok.
- Super.

(...)

Ubrałam szpilki i byłam gotowa. Cassie miała większy problem, gdyż przez pół godziny szukała buta, którego nie wzięła z San Jose przez co miała mniej czasu.
- Gotowa. - krzyknęła o 19.55. Ja już siedziałam na kanapie zastanawiając się czy Chris zadzwoni po nas na mój numer czy ja mam zadzwonić. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy telefon za wibrował. Bez namysłu odebrałam go.
- Jesteś już? - padło moje pierwsze pytanie. Przez chwilę po drugiej stronie była cisza, ale w końcu odezwał się zachrypnięty głos, którego miałam nadzieję do końca życia nie słyszeć.
- Ale, że gdzie mam być? - spytał zdziwiony Adam. Cholera jasna. Akurat teraz.
- Nie nigdzie. Co chcesz? - może niezbyt przyjaźnie to zabrzmiało, ale naprawdę się starałam.
- Czemu nie odbierałaś ani nie odpisywałaś na sms'y? - dobre pytanie. Sama nie wiem, ale tego mu nie powiem.
- Byłam zajęta.
- Nowym chłopakiem?! - zazdrość przebiła się przez jego struny głosowe.
- Co? Nie. Pracowałam - to akurat nie było kłamstwo, czysta prawda. - Muszę kończyć.
- Am?
- Hmm? - byłam coraz bardziej poirytowana, a co jeśli Chris się do mnie będzie dobijał?! Wybrał sobie moment.
- Tęsknie za tobą - ech... I co miałabym powiedzieć? "Ja też?". Przecież ja nie tęskniłam. Nie. Ani trochę.
- Cieszę się. - chyba nie tego oczekiwał, ale teraz nie mam ochoty się w to bawić. - Słuchaj Adam ja muszę kończyć. Zadzwoń kiedyś tam. - Albo nigdy. A ostatnie co usłyszałam zanim się rozłączyłam to "Jutro biorę pierwszy lot i przylatuje... ". No to super. Mam nadzieję, że nie uda mu się mnie znaleźć. A nie sorry, moja mam to niezła gaduła. Już po mnie. Właśnie. Muszę do mamy jutro zadzwonić. Za nią akurat się stęskniłam i to bardzo.

(...)

Wsiadłam na tylne siedzenie białego Jeppa uważając na to aby się nie wywalić i zapięłam pas. Cass usiadła tuż obok mnie. Chris wyglądał dość atrakcyjnie. Jego burza czerwonych włosów była niczym burza czerwonych włosów. Ubrany był dość normalnie. Jeansy, trampki z tego co zauważyłam i czarna koszulka. Czy wszyscy ze środowiska Lou tak się ubierają? No nie ważne. I aby wszystko przypieczętować zabójczy uśmiech, który pojawił się wraz z moimi krokami w jego stronę.
- Cassie, tak? - zerknął w lusterko aby przypatrzeć się mojej słodkiej przyjaciółce w skąpej sukience.
- Cass. Mów mi Cass - poprawiła grzecznie. Wierciła się na fotelu jakby miała jakieś owsiki w tyłku co skomentowałam śmiechem.
- A więc Cass trzymaj się blisko nas inaczej zginiesz w tłumie - zaśmiał się melodyjnie i skupił się na jeździe.
- Jasne - mruknęła i do końca jazdy się nie odzywała. Ja dowiedziałam się, że to będzie w domu Louis'a i będzie tam pełno "biznesmenów" i innych takich. A i Ed mi napisał, że też tam będzie aby zobaczyć moje postępy.
- Wysiadka - oznajmił, gdy ja prawie zasypiałam. Wynurzyłam się z samochodu i żwirową drogą ruszyłam do furtki.
- Louis mieszka sam? - spytałam po chwili ciszy przerywanej dudniącą muzyką.
- Tak - zaśmiał się. - Lubi, jak to powiedzieć? Mieć dużo przestrzeni osobistej.
- Umm... To zrozumiałe. - odwróciłam się, gdy wchodziliśmy do białej willi w stronę Cass i chwyciłam ją za rękę. Uśmiechnęła się słabo.
- Uważaj - szepnęłam i zaśmiałam się zachęcająco. Weszłyśmy zaraz za Chris'em do zatłoczonego pomieszczenia, który pewnie służył jako korytarz. Teraz był wypełniony spoconymi ciałami, głównie facetów. Było tu mało, nawet strasznie mało dziewczyn więc wzbudziłyśmy niezłe zainteresowanie wśród płci przeciwnej.
- Louis jest tam - wskazał na chłopaka, wyglądającego tak a pro po zabójczo opierającego się o blat kuchni z drinkiem.
- Nie sądzę by był do mnie przyjaźnie nastawiony - szepnęłam do niego, tak naprawdę powiedziałam, ale muzyka sprawiła iż mój głos brzmiał jak szept. On się tylko zaśmiał kpiąco.
- On nie zaprasza na swoją imprezę nie mile widzianych ludzi. - popchnął mnie zachęcająco w jego stronę obiecując zajęciem się Cass i zniknął z nią w tłumie. Podeszłam już pewniej do niego. Gdy mnie zauważył między jego oczami pojawiła się głęboka zmarszczka. Przestanęłam z nogi na nogę stając przed nim i uśmiechnęłam się uroczo.
- Dobry wieczór Amando - że co kurna?! Dobry wieczór? Skąd on się wziął. Chyba za dużo wypił.
- Cześć Louis - spojrzałam na jego oczy upewniając się czy nie zmieniły barwy, ale nie wszystko było w porządku.
- Podoba ci się impreza? - spytał tak nagle.
- Ugh... Jest interesująca. Dużo tu mężczyzn.
- To impreza specjalnie dla ważnych osób z mojego środowiska pracy - ach tak. Z przestępczego środowiska pracy.
- Umm... Okej. To ja może pójdę z kimś zatańczyć - odwróciłam się na pięcie i chciałam ruszyć w tłum, ale silna ręka zatrzymała mnie w pół kroku i przyciągnęła bliżej siebie.
- Nie napijesz się ze mną?
- Nie mam ochoty pić - wzruszyłam ramionami próbując pozbyć się mrowienia towarzyszącego z jego ciepłym oddechem na moim karku.
- Tylko jeden - odwróciłam się i spojrzałam w jego niebiesko-zielone tęczówki.
- Pod jednym warunkiem - zmrużyłam oczy.
- Słucham. - oparł się o blat upijając łyka swojego napoju.
- Zatańczysz ze mną - posłałam mu wyzywający uśmiech i oczekiwałam jego reakcji.
- Nie - stwierdził stanowczo chowając się przed moim wzrokiem.
- To nie - oddaliłam się powolnym krokiem przez napalonych na wszystko co się rusza gangsterów. Skręciłam na taras i schodkami zeszłam do ogrodu. Tam czekała na mnie miła niespodzianka.
- Jak ci idzie złotko? - spytał mój szef przyłączając się do mojego spacerku.
- Słabo? - wypuściłam powietrze z płuc nabierając nowego, zimnego.
- Postaraj się - potarł palcami skronie.
- Staram się - fuknęłam poirytowana.
- To staraj się bardziej. Będę cię obserwował. - odszedł powolnym krokiem do grupki facetów stojących przy basenie. Nabrałam jeszcze kilka głębokich wdechów i wróciłam do środka. W wejściu zatrzymał mnie pan gospodarz. Uśmiechnęłam się na co on odpowiedział poddenerwowanym uśmiechem.
- Zgoda. Jeden taniec.

Wybaczcie kochani najmocniej ale nie miałam czasu ani neta aby dodać rozdział. Przepraaaaszam. Zostawcie coś po sobie i zachęcajcie do czytania. To dla mnie wiele znaczy <3 A no i chce ktoś dedykacje? xx

5 komentarzy:

  1. xnbsacd Jak zwykle cudo .
    No i wreście zgodził się na taniec ahaha :D
    @luv_myy_horan xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Boję się o Cass. Że coś wyniucha.
    Poza tym, ciekawie. Czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo :)
    Czekam na nexta.
    @life_in_tears

    OdpowiedzUsuń
  4. No super kochana!!
    Jestem ciekawa tego ich tańca *.*
    Czekam na nexta :) Oby pojawił się szybko.
    Całuję xx
    @JuliaKlove1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem ciekawa tego jak on będzie z nią tańczył :P zapraszam do mnie --> http://false-impression-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń