sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 6

Trwaliśmy tak przez chwilę po czym odwrócił wzrok i podał mi talerz. On mnie co raz  bardziej denerwuje, czemu nie może po prostu rzucić się na mnie jak reszta i po sprawie. Nie mogłam go rozgryźć. Przygryzłam wargę i skupiłam się na kanapkach. Musiałam jakoś zacząć rozmowę, ale do cholery nigdy nie musiałam tego robić więc nie wiedziałam jak. Zanim zdążyłam coś powiedzieć wyszedł z kuchni zostawiając mnie samą.

(...)

Wrócił za 5 minut kiedy ja już siedziałam w salonie.
- Muszę cię ostrzec - usiadł na przeciwko mnie, na fotelu.
- Tak? - uniosłam jedną brew. Zaśmiał się pod nosem sama nie wiem z jakiego powodu i westchnął ciężko.
- Chłopaki są całkiem inni na trzeźwo.
- Jaśniej proszę - podniosłam z frustracją ręce, na co on przewrócił oczami.
- Mogą być nie mili. - bardziej niż ty? To tak się da? Oczywiście nie powiedziałam tego na głos, ale naprawdę miałam ochotę mu to wykrzyczeć. Rozciągnęłam się ospale i skupiłam na nim swoją całą uwagę.
- Odwieziesz mnie? - zauważyłam błysk rozczarowania w jego oku, ale zaraz zniknął kiedy spojrzał na mnie obojętnie. Wstał i wyszedł trzaskając frontowymi drzwiami. Dokładnie nie wiedziałam co to znaczy, ale zakładałam, że TAK. Wyszłam za nim najpierw nakładając szpilki. Mmm... Dresy i szpilki. Wyśmienicie. Opierał się o maskę swojego samochodu. Podeszłam do niego tupiąc obcasami o podjazd. Stał nie wzruszony zagradzając mi wejście do środka.
- To jak? - spytałam krzyżując ręce na piersi. Patrzał na mnie przez chwilę po czym odepchnął się od boku samochodu i najnormalniej w świecie wsiadł do niego. Co do cholery jest z tym facetem?!
Wciągnęłam głośno powietrze i wsiadłam do środka. Podałam mu adres i ruszyliśmy. Podróż nie była długa, ale męcząca. Nie pod względem fizycznym, ale psychicznym. Między nami panowała niezręczna cisza przerywana moim kasłaniem. Chyba się rozchoruje.
Miałam go uwieść, ale przecież już nigdy więcej go mogę nie spotkać. Myślałam nad tym co zrobić kiedy w końcu się odezwał.
- Umm... To wczoraj. Umm... No.... Wyrządziłem ci krzywdę? - wydukał. Spojrzałam na swoje posiniaczone nadgarstki, ale czując jego wzrok na sobie uniosłam głowę aby tego nie zauważył. Czemu nie skupiał się na drodze?! A no tak. Jesteśmy na miejscu.
Zorientowałam się, że cały czas czeka na moją odpowiedź więc potrząsnęłam głową i chwyciłam za klamkę.
- Nie. - chyba wolałby abym się rozwinęła, ale co ja niby miałabym powiedzieć. No nie i tyle. To znaczy tak, ale nie mogę mu powiedzieć, że zrobił mi krzywdę to by było nie miłe. "Ale ty jesteś nie miła!" - odezwał się głos w mojej głowie. Ja serio byłam nie miła więc dlaczego miałam opory.
- Pokaż mi rękę - jego spokojny głos zwrócił mi świadomość. Wpatrywał się we mnie przeszywającym, zimnym jak lód spojrzeniem.
- Co? - po co mu moja ręka? Przymknął oczy widocznie poirytowany i sięgnął po moją dłoń odkrywając spod bluzy Chris'a mój nadgarstek. Wciągnęłam zbyt głośno powietrze kiedy przejechał po nim palcami, dotykając obolałego miejsca.
- Zrobiłem ci krzywdę. - potrząsnął głową nie wierząc w to co widzi. Zabrałam swoją rękę i otworzyłam drzwi wysiadając.
- Em.. No trochę, ale jest okej. Więc... - wyszedł z samochodu po czym go obszedł stając prze de mną.
- Chris cię polubił. Dałabyś się namówić na imprezę z ważnymi osobami, z branży aby go lepiej poznać? - bliżej Chris'a? Nie. Bliżej Tomlinsona. Posłałam mu półuśmiech.
- Jasne. Kiedy?
- Dzisiaj wieczorem. - um.... Cassie się zezłości.
- No okej, ale mogę wziąć przyjaciółkę? - widocznie nie był z tego zadowolony, ale skinął głową na znak zgody.
- Chris przyjedzie po ciebie i twoją koleżankę o 20.00. - odszedł nie kłopocząc się nawet o numer.
- Ej Louis. - spojrzał na mnie otwierając drzwi.
- Jak się z nim skontaktuje bez numeru?
- Mam twój numer. - a skąd niby?! - Wpisałem sobie z twojej komórki. Ty też mój masz. - odpowiedział na moje niezadane pytanie. Wzruszyłam nie pewnie ramionami po czym odwróciłam się i powędrowałam do hotelu.

Licze na komy <3 Jeśli się podoba to rozgłaszajcie wśród znajomych jeśli możecie. To dla mnie ważne. ily <3

6 komentarzy:

  1. Zimny Tomlinson, hmmmm. A czy przypadkiem Amanda nie miała go zabić? Ciekawe czy coś jej się przez to stanie. Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ,, - Zrobiłem ci krzywdę. - potrząsnął głową nie wierząc w to co widzi '' <-- to jest takie urooczę ! *o* dhfgvekhdjss Awww.... *o*
    @luv_myy_horan

    OdpowiedzUsuń
  3. Od razu zaznaczam, że ten komentarz nie będzie należał do miłych.
    Zapewne po przeczytaniu tego komentarza pomyślisz "Taka odważna, a z anonima pisze". Otóż nie mam konta na blogspocie, więc oprócz anonimowego komentarza nie mam możliwość do podzielenia się mojej opinii z tobą. Przejdźmy do rzeczy, na początku pisałaś, że Amanda przeprowadza się z Kaliforni do Los Angeles co jest dziwne, ponieważ Kalifornia jest jednym ze stanów USA i Los Angeles jest największe miastem Kalifornii. Twój styl pisania tak jakby odpycha mnie i nie chodzi mi o stawianie spacji przed znakami interpunkcyjnymi. Co do ortografii nie przyglądałam się za bardzo. Radzę uważniej słuchać na języku polskim. Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że mój styl pisania może cię odpychać. Nie każdemu może się podobać to w jaki sposób piszę. Szanuje to. Zdaje sobie sprawę z tego, że LA jest w Kalifornii lecz popełniłam błąd i nie chciałam już mieszać chociaż chyba jednak to zrobię. Nie wiem co wspólnego ma z tym słuchanie na Polskim, ale okej to twoje zdanie. Dziękuje za opinię x

      Usuń